wtorek, 31 maja 2016

Warriors wywinęli się w meczu numer siedem, Oklahoma wraca do domu.

Warriors wywinęli się w meczu numer siedem, Oklahoma wraca do domu.


 Ostateczna potyczka pomiędzy Golden State Warriors a Oklahoma City Thunder miała rozstrzygnąć się w meczu numer siedem. Gospodarze, którzy byli już prawie poza rozgrywkami play-off's, gdy Oklahoma prowadziła już 3:1 w serii do czterech zwycięstw. Gospodarze nie tracili jednak nadziei i wygrali mecz numer pięć i sześć. Dało im to szansę na ponowny awans do finału NBA. Do spełnienia pozostał jeszcze jeden warunek, wygrać u siebie z niezwykle zaciętą ekipą Thunder. Zapraszam na relacje.
 
Mecz numer siedem od pierwszej minuty stał na bardzo wysokim poziomie, koszykarze jak i kibice gospodarzy spisywali się tej nocy niesamowicie. Pierwsza kwarta to bardzo dużo akcji pod samym koszem gospodarzy jak i gości. Zza linii 7,24 metra oddano 15 rzutów(6 Warriors, 9 Thunder ), gospodarze trafili z tego 2 razy, a goście 3 razy. Obydwie drużyny dobrze spisywały się w zbiórkach  Golden State miało ich 15, a Oklahoma o jedną więcej w pierwszej kwarcie. Thunder udało się odskoczyć przy stanie 15:16 na sześć punktów, i ostatecznie wygrać pierwszą kwartę 19:24.
 
Druga kwarta to bardzo dobry początek dla gości, którzy kontynuowali swoją grę z pierwszej kwarty, kilka skutecznych  akcji na samym początku rezerwowego Enes'a Kanter'a oraz dobrej gry Dion'a Waiters'a pozwoliły grzmotom odskoczyć pierwszy raz w tym meczu  na dwunastopunktowe prowadzenie. Wojownicy w kwarcie numer dwa byli słabo skoncentrowani i grali bardzo  nierówno, zmniejszyli stratę z dwunastu punktów, do  czterech  , by za chwilę znów pozwolić Thunder na zwiększenie swojej przewagi do  dwunastu punktów. Kilka minut przed syreną kończącą pierwszą odsłonę gry uaktywnił się Klay Thompson który trafił trzy trójki z rzędu i przewaga gości zmalała do sześciu punktów. Kwarta numer dwa 23:24 na korzyść Oklahomy. Wynik do  przerwy 42:48.
 
Kwarta numer trzy zaczęła się od akcji kosz za kosz. Natomiast przy stanie wyniku 54:54, swoją skutecznością wykazali się gospodarze tego spotkania, którzy wykorzystali błędy gości i serią 14:4, odrobili straty i wyszli na prowadzenie w tym meczu. Popularni "Splash Brothers" mieli w tym swój duży udział. Curry asystował i trafiał nie tylko za trzy ale i za dwa, a Thompson tak jak poprzestał w kwarcie numer dwa, tak i kontynuował kwartę numer trzy. Gospodarze wygrywają 29:12 i przed kwartą numer cztery mieli 11 punktów przewagi. W kwarcie numer trzy goście nie trafili ani raz za trzy na siedem prób, a gospodarze na dwanaście prób trafili sześć razy.
 
Kwarta numer cztery to próby dogonienia ekipy gospodarzy przez podopiecznych Billy'ego Donovan'a, jednak koszykarze dowodzeni przez Steve'a Kerr'a skutecznie odbijali ataki Thunder. W ostatnich  pięciu minutach  Oklahoma zdołała odrobić straty do czterech  punktów i znów było nerwowo w Oracle Arena. Wszystko jednak zostało zaspokojone przez niesamowitego tego dnia Stephen'a Curry'ego. Najlepszy koszykarz sezonu zasadniczego wziął ciężar gry  na swoje barki i szybko wyprowadził Golden State Warriors na prowadzenie 96:86. Goście zniwelowali tylko stratę o dwa punkty, ale ostatecznie przegrali mecz numer siedem 96:88 a całą serię 4:3.
 
Warriors otrzymują tym samym szansę na obronę tytułu, a w finale drugi raz z rzędu zmierzą się z Cleveland Cavaliers. W poprzednim sezonie wygrali 4:2 czy w tym roku będzie podobnie.
Co do ekipy Thunder, to trzeba im pogratulować walki i również wspaniałej gry, szkoda tylko że zabrakło im troszeczkę umiejętności oraz boiskowego cwaniactwa by wcześniej zakończyć tę serię, bo była ku temu okazja. Tak muszą obejść się ze smakiem i kontynuować swoją pracę w przyszłym sezonie. Ciekawe tylko  czy jeszcze w tym samym składzie.
Co do statystyk to zaczniemy właśnie od ekipy Thunder.
Kevin Durant zdobył 27 punktów, 3 asysty, 7 zbiórek. Russel Westbrook uzyskał 19 punktów, 13 asyst, 7 zbiórek, 2 przechwyty, 3 straty. Serge Ibaka 16 punktów, 1 asysta, 4 zbiórki. Steven Adams 9 punktów, 9 zbiórek, Andre Roberson 4 punkty, 12 zbiórek. Trener Billy Donovan tym razem mógł skorzystać tylko z trzech zawodników z ławki, pierwszy z nich Enes Kanter zdobył 8 punktów i 4 zbiórki, Dion Waiters 5 punktów, 2 asysty, 4 zbiórki, a trzeci z rezerwowych Randy Foye pojawił się na kilka sekund na boisku.
Gospodarzy do finału wprowadzili, niesamowity i nieobliczalny Stephen Curry 36 punktów(7/12 za trzy), 8 asyst, 5 zbiórek. Klay Thompson 21 punktów (6/11 za trzy), 5 zbiórek. Draymond Green uzyskał 11 punktów, 4 asysty, 9 zbiórek, 2 bloki. Andre Iguoadala który tym razem zaczął mecz w pierwszej piątce, zdobył 7 punktów, 3 asysty, 4 zbiórki. Andrew Bogut 2 punkty, 3 zbiórki. Z ławki natomiast punktowali Shaun Livingston 5 punktów, 1 asysta, 6 zbiórek. Harrison Barnes 5 punktów, 2 asysty, 8 zbiórek, 2 przechwyty. Marreese Speights 3 punkty. Festus Ezeli 2 punkty, 4 zbiórki, Leandro Barbosa 2 punkty. Anderson Varejao 2 punkty, 2 asysty.

Pierwszy mecz wielkiego finału NBA rozegrany zostanie 3 czerwca o godzinie 3.00 czasu polskiego. Golden State rozpocznie tą ostatnią rywalizację od dwóch spotkań na parkiecie Oracle Arena. Miejmy nadzieję że tym razem będą to jeszcze bardziej zacięte i emocjonujące spotkania niż te z poprzedniego finału. Oczywiście zapraszam na relacje z każdego meczu finałowego.  



0 komentarze:

Prześlij komentarz