Cavaliers nie zwalniają tempa, konkurs rzutów za trzy w Portland !!!
Co nowego w NBA. Na wschodzie bardzo blisko pierwszego rozstrzygnięcia i awansu drużyny dowodzonej przez Tyronna Lue do finału konferencji. Natomiast w drugim półfinale zacięta walka pomiędzy Raptors i Heat. Na zachodzie mistrzowie nadal bez Stephena Curry'ego walczą o awans z Portland które wyeliminowało LA Clippers w poprzedniej rundzie, oraz pojedynek Oklahomy i San Antonio Spurs. Zaczynamy !!
Atlanta Hawks która po dwóch porażkach w hali Quickens Loans Arena w Clevland przeniosła się do Philips Arena i miała nadzieje na wygraną i nawiązanie walki z ekipą dowodzoną przez LeBrona James'a. Drużyna Kawalerzystów była jednak innego zdania i nie pozwoliła gospodarzom na zwycięstwo we własnej hali i na złapanie kontaktu w rywalizacji, goście pokonali drużynę Jastrzębi 108:121 i prowadzą w rywalizacji do czterech zwycięstw 3:0. Spotkanie rozstrzygnęło się dopiero w czwartej kwarcie po tym jak Cavaliers wygrali 36:17, na boisku tym razem najlepszym zawodnikiem był Channing Frye zdobywca 27 punktów trafiając 7/9 rzutów za 3 punkty i 7 zbiórek, LeBron James zanotował 24 punkty, 8 asyst, 13 zbiórek, Kyrie Irving również uzyskał 24 punkty, 3 asysty, 5 zbiórek i 3 przechwyty, Kevin Love nie odstawał od stawki i zdobył 21 punktów 5/12 za trzy, i miał 15 zbiórek, tylko J.R. Smith zagrał słabiej niż cała reszta , zdobywając tylko 6 punktów. Gospodarzy z Atlanty próbował ratować Al Horford 24 punkty, oraz Jeff Teague 19 punktów i 14 asyst, Kyle Korver dołożył 18 punktów, a Paul Millsap 17 punktów. Ekipa z Atlanty zawodziła w grze pod tablicą zebrała tylko 28 piłek, a goście aż 55. Oczywiście dużą różnicą jest to że w ekipie Cavs, aż czterech zawodników miało więcej niż 20 punktów, co zadecydowało o trzecim zwycięstwie z rzędu ekipy z Ohio. Na pochwałę zasługuje Channing Frye, to drugi mecz rezerwowego w którym wspomaga Clevland w walce o mistrzostwo.
Ekipa z Toronto, która po dwóch meczach we własnej hali przeniosła się do American Airlines Arena bardzo chciała osiągnąć korzystny wynik na parkiecie gospodarzy by wyjść na prowadzenie w serii. Spotkanie bardzo wyrównane, żadna z ekip nie wypracowała sobie dwu-liczbowej przewagi. Raptors przeważali w kwarcie pierwszej, drugiej i czwartej, natomiast gospodarze z Miami wygrali tylko kwartę numer 3. Tym razem ekipę z Toronto nie zawiódł Kyle Lowry zdobywca 33 punktów, wspomagany przez DeMar'a Derozan'a 19 punktów, 5 asyst, 6 zbiórek, oraz Jonas'a Valanciunas'a 16 punktów, 12 zbiórek. Gospodarzy prowadził Dwyane Wade 38 punktów, 4 asysty, 8 zbiórek. Niestety znakomite statystyki Wade'a nie przeniosły się na wynik, nie wspomogli go również koledzy z drużyny, i ekipa Erika Spoelstry musiała uznać wyższość Raptors przegrywając 91:95, jedyna drużyna z Kanady w NBA prowadzi w serii do czterech zwycięstw 2:1.
Na zachodzie swoje kolejne spotkanie rozgrywali koszykarze z Oklahomy i San Antonio. W rywalizacji tej był remis 1:1, i rywalizacja przeniosła się z Teksasu do Oklahomy, na Chesapeake Energy Arena. Goście pod wodzą Grega Popovich'a znakomicie weszli w spotkanie wygrywając pierwszą kwartę 27:20 i w kolejnych odsłonach kontrolowali rywalizację numer trzy, by ostatecznie wygrać 100:96. Najlepiej spisującymi się zawodnikami byli Kawhi Leonard po stronie Spurs oraz Russell Westbrook po stronie Thunder, obydwoje uzyskali taka samą ilość punktów (po 31), Leonard dorzucił jeszcze 3 asysty i 11 zbiórek. LaMarcus Aldridge miał 24 punkty, 8 zbiórek, a Tony Parker 19 punktów, 5 asyst i 8 zbiórek. Wspomniany Westbrook do 31 punktów dorzucił 8 asyst i 9 zbiórek, ale aż 5 strat. Tyle samo straconych piłek zanotował Kevin Durant który uzyskał 26 punktów, 3 asysty i tylko 5 zbiórek, słaba dyspozycja Durant'a pod koszem była głównym powodem porażki. Warto dodać że w drużynie Thunder tylko Steven Adams przekroczył dwu-liczbową sumę zbiórek, miał ich 11. San Antonio Spurs prowadzą teraz w serii 2:1.
Ostatnie spotkanie które wręcz trzeba opisać to spotkanie które odbyło się w Moda Center w Portland , tam po raz trzeci obecni mistrzowie NBA starali się pokonać ekipę z Portland i objąć prowadzenie 3:0 w serii. gospodarze jednak byli innego zdania i przeciwstawili się Golden State i pokonali ich 120:108. W tym spotkaniu można było odnieść wrażenie jakby zawodnicy obydwóch drużyn rozgrywali turniej rzutów za trzy, w całym spotkaniu oddali ich 59, trafiając 31. Po stronie gospodarzy najlepszym graczem był nie kto inny jak największa gwiazda ekipy Blazers Damien Lillard jego 40 punktów, 10 asyst i 5 zbiórek oraz skuteczność 8/13 zza linii 7.24m. pomogły gospodarzom w utrzymywaniu przewagi nad ekipa Steve'a Kerr'a. Oprócz Lillarda wyróżniającymi zawodnikami byli Al-Farouq Aminu 23 punkty,4/5 skuteczności rzutów za trzy, 10 zbiórek, oraz C.J. McCollum 22 punkty, 4 asysty, 5 zbiórek. Ed Davis zanotował 8 punktów i 10 zbiórek. Po stronie gości najlepiej spisywał się, chyba najlepszy all-rounder ligi czyli Draymond Green, który zdobył 37 punktów 8/12 za trzy, 8 asyst, 9 zbiórek. Klay Thompson miał skuteczność 5/9 z rzutów za trzy co pomogło mu w uzyskaniu 35 punktów w całym spotkaniu. Słabiej spisała się reszta drużyny Warriors, z ławki tylko 19 punktów. Najsłabszy na boisku był Andre Iguodala tylko 1 punkt, na 30 minut gry, to ewidentnie nie lada wyczyn. Portland nawiązało walkę i jeżeli dalej będą tak dobrze grać to kto wie czy znów nie dojdzie do niespodzianki. Stan rywalizacji 2:1 dla Golden State.
Kolejne spotkania mogą decydować o tym kto awansuje do finału konferencji, szczególnie w rywalizacji Cavs i Hawks, a w reszcie spotkań drużyny mogą mocno przybliżyć się do awansu. Jedno jest pewne , emocje gwarantowane.
0 komentarze:
Prześlij komentarz