Dwyane Wade ratuje Heat, magiczny powrót Stephena Curry'ego !!!
Opisując wczorajsze mecze , pisałem że coraz więcej emocji i nerwowych końcówek w tych meczach , nie inaczej było tez tym razem w spotkaniach pomiędzy Toronto i Miami, a także Portland i Golden State. Obydwa mecze potrzebowały dodatkowych minut aby rozstrzygnąć mecze numer cztery.
Pierwsze spotkanie to potyczka na wschodzie. Koszykarze z Toronto chcieli wygrać w American Airlines Arena i przenieść się na spotkanie numer pięć do własnej hali i spróbować tam rozstrzygnąć rywalizację z Heat. Dwyane Wade i spółka mieli jednak inny plan, ale zacznijmy od początku. Toronto które po meczu numer trzy nie skorzysta już z usług swojego środkowego Jonas'a Valanciunas'a, który doznał kontuzji kostki i wypadł z rywalizacji w play-off 's. To mocno komplikowało plany trenera Dwane'a Casey'a ponieważ Litwin był bardzo ważną postacią w drużynie Raptors, zastąpić miał go Bismack Biyombo z Demokratycznej Republiki Kongo. 23 latek zdobył 13 punktów, miał 13 zbiórek i 2 bloki i był jednym z najlepszych na parkiecie po stronie Toronto. Od początku meczu po stronie Dinozaurów słabo po raz kolejny spisywali się Kyle Lowry i DeMar DeRozan, którzy w całym meczu zdobyli , pierwszy 10 punktów, 9 asyst, 7 zbiórek, 4 przechwyty i tyle samo strat i 6 fauli, drugi uzyskał aż 9 punktów, 3 zbiórki, 3 straty. Cory Joseph i Terrence Ross, rezerwowi drużyny z Kanady utrzymywali drużynę w grze o zwycięstwo , zdobyli po 14 punktów. Spotkanie było bardzo wyrównane, ale wyróżniał się w nim jeden zawodnik był nim Dwyane Wade zawodnik zdobył 30 punktów, i w samej końcówce meczu doprowadził drużynę Heat do dogrywki, a potem do zwycięstwa. W osiągnięciu jakże ważnego zwycięstwa z ekipą Raptors pomagali Wade'owi , Goran Dragić i Joe Johnson obydwoje zdobyli po 14 punktów, pod koszami w drużynie Heat nie rządził Hassan Whiteside który również doznał kontuzji skręcenia kolana, która eliminuje go z dalszej fazy play-off. Ostatecznie Heat po emocjonującej kocówce spotkania i zaciętej dogrywce pokonali ekipę Raptors 94:87 i wyrównują stan rywalizacji do 2:2. Warte uwagi jest to że była to już trzecia dogrywka w tej konfrontacji, dwa razy zwycięsko wyszli z niej koszykarze z Florydy, a raz zawodnicy z Toronto. Kolejne spotkanie rozegrane zostanie w Air Canada Center w Toronto 12 maja. kolejna dogrywka , kto wie , zobaczymy.
Przenosimy się na zachód i zobaczymy jak spisują się ubiegłoroczni mistrzowie ze stanu Oakland, czyli Golden state Warriors, którzy mogą liczyć już na swojego lidera i MVP sezonu zasadniczego Stephena Curry'ego. Jednak gospodarze tego spotkania dowodzeni przez Damien'a Lillard'a chcieli zepsuć powrót najlepszego gracza NBA. Pierwsza kwarta to absolutny popis gospodarzy którzy po 6 minutach gry w pierwszej kwarcie prowadzili aż 16:2 z mistrzami, i wtedy opiekun gości Steve Kerr postanowił wprowadzić na boisko Stephena Curry'ego, okazało się to znakomitym posunięciem, Curry odkąd pojawił się na boisku wprowadził więcej świeżości do gry Warriors , którzy zaczęli odrabiać swoje straty. Warto wspomnieć że całe to spotkanie toczyło się na niesamowicie wysokim poziomie, dużej intensywności i wręcz magicznych akcjach. gdybym miał wybrać najlepsze 10 akcji z tego meczu to niestety miałbym nie lada problem z obsadzeniem ich na odpowiednim miejscu. Zresztą jeżeli obejrzycie sobie sam skrót z tego meczu to od razu przyznacie mi rację , ale wracamy do spotkania. Pierwsza połowa spotkania zakończyła się zwycięstwem Portland 67:57. druga odsłona spotkania to znakomita gra gości którzy w trzeciej kwarcie wygrali 29:18 i przed czwartą kwartą prowadzili jednym punktem z gospodarzami. Czwarta kwarta zacięta i emocjonująca i na korzyść gospodarzy,którzy wygrali 26:25, to oznaczało że będzie dogrywka. W tej jednak sam Stephen Curry nie miał sobie równych zdobył 17 punktów z 21 w dogrywce, nowy rekord nikt nie uzyskał jeszcze tylu punktów w jednej dogrywce!. Gwiazdor Warriors znakomicie wkomponował się po kontuzji i poprowadził swoją drużynę do trzeciego zwycięstwa w tej serii 132:125 i na mecz numer pięć wracają do Oracle Arena w Oakland. Teraz trochę statystyk, wspomniany wcześniej Curry zdobył 40 punktów, 8 asyst, 9 zbiórek, Klay Thompson uzyskał 23 punkty, 4 zbiórki , 2 przechwyty, 2 asysty, Draymond Green 21 punktów, 5 asyst, 9 zbiorek, 4 przechwyty oraz 7 bloków!. Harrison Barnes dorzucił 10 punktów, 5 zbiorek, słabo zagrał ostatnio zastępujący Curry'ego, Shaun Livingston, który w drugiej kwarcie wyleciał z boiska z faulem technicznym za kłótnie z sędzią który nie zauważył ewidentnego uderzenia na Livnigstonie. W ekipie Blazers na wyróżnienie zasługują, oczywiście Damien Lillard 36 punktów, 10 asyst, 6 zbiórek, C.J.McCollum 24 punkty, 3 przechwyty, Al-Farouq Aminu 18 punktów, 13 zbiórek, Mason Plumlee 12 punktów i 15 zbiórek. Golden State po tym zwycięstwie ma szanse zakończyć rywalizację z Portland we własnej hali 12 maja.
Po takich meczach aż chcę się więcej, niestety coraz mniej drużyn pozostaje na placu boju, szkoda że niektóre drużyny kończą rywalizacje w czterech spotkaniach bo wtedy moglibyśmy się dłużej cieszyć i emocjonować play-off 'ami. Clevland czeka na swojego rywala, Golden State prawie pewne, pozostała czwórka jak na razie na remis, kolejny mecz 11 maja, spotkanie pomiędzy San Antonio Spurs a Oklahoma City Thunder, zobaczymy kto wyjdzie zwycięsko, do zobaczenia !!
0 komentarze:
Prześlij komentarz