Duet Piorunujących !!, Clippers z wielkim bólem głowy, Szerszenie żądlą !!
Przegląd wydarzeń z parkietów NBA. Powoli wchodzimy w kulminacyjny moment pierwszej rundy i czekamy jak potoczą się sprawy na wschodzie gdzie tylko Cavaliers zapewnili sobie awans do następnej rundy , a reszta ekip toczy zacięte rywalizacje o awans, we wszystkich trzech parach stan meczy wyrównał się do 2:2. Na zachodzie natomiast kolejna ekipa awansowała do następnej fazy play-off 's i w półfinale konferencji zagrają z San Antonio Spurs. Od tego spotkania również rozpoczniemy relację.
Oklahoma City Thunder po dwóch zwycięstwach w Teksasie z koszykarzami Dallas Mavericks prowadzili w serii do czterech zwycięstw 3:1, i mieli przewagę własnego boiska którą oczywiście chcieli wykorzystać na swoja korzyść. Pierwsza kwarta, to popis gospodarzy którzy pod dowództwem duetu Russell Westbrook oraz Kevin Durant rządzili na parkiecie Chesapeake Energy Arena. Wynik 35:24 idealnie odzwierciedlał obraz gry. W drugiej kwarcie goście odrobili cztery oczka i do szatni schodzili z 7 punktową stratą , w drugiej połowie spotkania Thunder nie pozostawili Mavs nadziei na korzystny wynik i ostatecznie wygrali 118:104. Znakomite spotkanie rozegrał duet Thunder's, Westbrook/Durant, pierwszy z nich zdobył 36 punktów, 9 asyst, 12 zbiórek, notując kolejne Double-Double w tej konfrontacji. Durant natomiast rzucił 33 punkty, 7 zbiórek i 2 asysty. Piorunujący duet znakomicie zaprezentował się przed własną publicznością, nie pozwalając gościom na to aby przez chwilę myśleli o sprawieniu niespodzianki. Oklahoma City tylko w jednym ze spotkań zdobyła mniej niż 100 punktów. W kolejnej rundzie na ekipę Thunder czeka kolejna drużyna z Teksasu San Antonio Spurs. Dla gości najwięcej punktów zdobył weteran Dirk Nowitzki 24 punkty.
Drugie spotkanie rozgrywane tej nocy na Zachodzie, czyli Portland kontra Los Angeles Clippers. Również przyniosło wiele emocji, oraz może doprowadzić do nieoczekiwanego obrotu spraw w tej rywalizacji, Clippers przegrali to spotkanie 98:84, do tego Doc Rivers ma spory ból głowy po tym meczu kontuzji nabawili się Chris Paul i Blake Griffin, pierwszy z nich doznał złamania nadgarstka, drugi natomiast po jednym ze starć doznał kontuzji kolana, na razie nie wiadomo jak poważnej. Na pewno Chris Paul może pożegnać się z play-offami, złamanie wykluczy go na kilka tygodni. Rivers teraz będzie musiał liczyć na rezerwowych którzy będą musieli mocno się napocić by wyeliminować ostatnio rozpędzoną ekipę Terry'ego Stotts'a. Co do samego spotkania to póki na boisku był jeszcze CP#3 to Clippers grali jak równy z równym, jednak czwarta kwarta w której zabrakło lidera drużyny z Kalifornii, Portland wyszło na prowadzenie którego już do końca meczu nie oddało. Najlepszy wśród Clippers był Blake Griffin oraz Jeff Green obydwoje po 17 punktów, Chris Paul zdobył 16 a Jamal Crawford 12 punktów. Gospodarzy do zwycięstwa poprowadził tym razem nie Damien Lillard, a Al-Farouq Amini, 30 punktów, 3 asysty, 10 zbiórek, i skuteczność 7/10 zza pola 7,24, C. J. McCollum dołożył 19 punktów, Allen Crabbe 12 punktów, tyle samo co Lillard który oprócz 12 punktów miał 6 asyst i 6 zbiórek, znakomite spotkanie rozegrał Mason Plumlee tylko 2 punkty, ale za to 10 asyst 14 zbiórek i 3 bloki. Rywalizacja przenosi się do Los Angeles, ale pytanie główne to jak poradzą sobie Clippers bez ich lidera i czy uraz Blake'a Griffin'a jest groźny czy nie, bez dwóch najważniejszych koszykarzy Rivers może mieć problem z wyeliminowaniem Blazers.
Teraz wracamy na Wschód gdzie do czwartej rywalizacji przystąpiły drużyny Miami Heat, oraz Charlotte Hornets. Ekipa której właścicielem jest sam Michael "Air" Jordan chciała wykorzystać atut własnego parkietu, natomiast Heat chcieli wygrać spotkanie numer cztery i przenieść się na ostatnie spotkanie do własnej hali. Nic z tych rzeczy szerszenie przespali pierwszą kwartę przegrywając 19:26, natomiast w drugiej kwarcie raz po raz żądlili drużynę z Florydy deklasując ich 29:13, do połowy 48:39 dla szerszeni. Druga część spotkania to dwie kwarty w których to ekipa Heat była lepsza, jednak jak to miało miejsce w drugiej kwarcie Hornets dobrymi kontratakami nadal żądlili Żar z Miami, ostatecznie wygrywając spotkanie 89:85. Dla gości najwięcej punktów rzucił 34 letni Joe Johnson 16 punktów, 7 zbiórek, Luol Deng 15 punktów, 7 zbiórek, Dwyane Wade 12 punktów, 10 asyst, 7 zbiórek oraz Goran Dragic 12 punktów, słabo w strefie podkoszowej spisał się Hassan Whiteside tylko 7 zbiórek i 8 punktów. Gospodarzy do zwycięstwa poprowadził Kemba Walker 34 punkty, 3 przechwyty, a z ławki wspomógł go Jeremy Lin 21 punktów i 3 asysty. Rywalizacja między tymi dwoma drużynami się zazębiła i przenosi się na Florydę do American Airlines Arena.
W środę czekają nas kolejne emocje związane z NBA, Golden State zagra z Houston, a Boston Celtics odwiedzą Atlantę Hawks.
0 komentarze:
Prześlij komentarz