sobota, 13 maja 2017

NBA - Play-off's, pozostała już tylko jedna niewiadoma.

NBA - Play-off's, pozostała już tylko jedna niewiadoma.


Zespoły, które pozostały na placu boju w tegorocznych play-off's rozegrały kolejne spotkania w drodze po awans do finałów Konferencji. Jedna z rywalizacji została rozstrzygnięta, w drugiej natomiast do wyłonienia zwycięzcy potrzebny będzie mecz numer siedem. Sprawdźmy najpierw jak wyglądały kolejne spotkania w rywalizacji pomiędzy Spurs i Rockets oraz Celitcs i Wizards.


Coraz bardziej zaostrza się walka na wschodzie pomiędzy Boston Celitcs oraz Washington Wizards. Koszykarze obydwóch drużyn znakomicie spisują się w spotkaniach na własnej hali, nie inaczej było również w meczu numer 5. Celtowie wrócili do TD Garden i aby myśleć o awansie musieli pokonać gości z Washington. Przez większość spotkania gospodarze skrupulatnie powiększali swoją przewagę i bez problemu pokonali Wizards 123:101. Bohaterem tego spotkania bez wątpienia był Avery Bradley, który uzyskał 29 punktów, miał 3 asysty oraz 6 zbiórek. Oprócz rozgrywającego, Celtów do zwycięstwa poprowadzili Holford, Thomas oraz Crowder. Po stronie Czarodziei najlepiej spisał się John Wall (21pkt.) trochę gorzej spisali się jego koledzy z drużyny. Bradley Beal, Otto Porter, Kelly Oubre czy Markieff Morris zagrali poniżej swoich możliwości, co niestety przełożyło się na wynik i stan rywalizacji. 
Avery Bradley zagrał znakomicie w meczu numer 5 i poprowadził Celtów do zwycięstwa.

Wizards dwa dni po porażce w meczu numer pięć wrócili do własnej hali i musieli wygrać, aby doprowadzić do spotkania numer siedem i ostatecznego meczu, który wyłoni drugiego finalistę Konferencji na wschodzie. Spotkanie w Verizon Center było bardzo ciekawe i zacięte. Wynik tego spotkania cały czas był na "styk" i do ostatnich sekund kibice nie wiedzieli kto wygra. Bohaterem meczu okazał się John Wall, który na ponad 4 sekundy przed końcową syreną trafił za trzy punkty i wyprowadził Wizards na jednopunktowe prowadzenie, które jak się później okazało było zwycięskim rzutem. Ogółem Wall w meczu uzbierał 26 punktów. Najlepiej punktującym zawodnikiem w tym meczu był jednak kolega z drużyny - Bradley Beal (33pkt.), po stronie Celtów natomiast kolejne znakomite spotkanie rozegrał Avery Bradley, który rzucił 27pkt. tyle samo oczek miał Isaiah Thomas. Z dobrej strony zaprezentowali się także Al Horford (20pkt.,3a.,6zb.), Markieff Morris (16pkt.,2a., 11zb.). Marcin Gortat może pochwalić się największą ilością zbiórek (13), czym bardzo przyczynił się do końcowego triumfu w tym spotkaniu. Niesamowita rywalizacja pomiędzy tymi zespołami przenosi się na decydujące starcie do Bostonu i to właśnie tam poznamy finalistę Konferencji.
Tak celebrował zwycięstwo w meczu numer 6 - John Wall, to  po jego  rzucie za trzy Wizards wygrali.

Po drugiej stronie trwała także rywalizacja Rakiet z Ostrogami. Mecz numer 5 rozstrzygnięty został dopiero po dogrywce. Gospodarzy z San Antonio uratował doświadczony Manu Ginobili, który w ostatnich minutach meczu spisywał się nienagannie w ataku jak i obronie. W ostatniej akcji dogrywki popisał się blokiem na wagę zwycięstwa, oprócz Ginobil'ego znakomite spotkanie rozegrał Danny Green, zdobywca 16 pkt. Gdyby nie wspaniała postawa tych dwóch zawodników w końcowej fazie spotkania, to pewnie Rockets wyszliby na prowadzenie w tej serii. Najwięcej punktów w tym spotkaniu zdobył James Harden 33, dokładając 10 asyst i 10 zbiórek czyli triple-double. Samemu jednak nie da się wygrać tak ważnych spotkań, dlatego kolektyw jaki pokazali podopieczni Grega Popovich'a jest imponujący. Leonard, Mills, Aldridge, Green to postacie prowadzące grę, lecz wchodzący z ławki Simmons, Ginobili, Murray oraz Dedmon są znakomitym uzupełnieniem. 
 
Takim blokiem popisał się Manu Ginobili #20 w dogrywce przez co  Spurs mogli cieszyć się ze zwycięstwa w meczu  numer 5.
Szóste spotkanie pomiędzy Houston i San Antonio rozegrane zostało dwa dni po ekscytującym meczu w AT&T Center. Fani Rakiet przygotowani byli na to, że ta rywalizacja przeciągnie się do 7 spotkań. Goście z San Antonio w tym meczu musieli sobie radzić bez swojej największej gwiazdy - Kawhiego Leonard'a, który doznał kontuzji kostki. Ta informacja powinna zadziałać elektryzująco na zawodników Rockets, jednak stało się inaczej. Podopieczni Mike'a D'Anton'ego, a raczej największy as w tali trenera, rozegrał chyba najgorsze spotkanie w swojej karierze. Harden -  bo o nim właśnie mowa - zdobył zaledwie 10 punktów w tym spotkaniu trafiając z gry tylko 2:11 rzutów, były to dwie trójki, oprócz tego trafił 4 rzuty wolne na 6 wykonywanych, tragedia! Zanotował co prawda 7 asyst lecz zawiódł nie tylko fanów z Toyota Center ale i swoich kolegów z drużyny. Media natomiast nie pozostawiły suchej nitki na popularnym "Fear The Beard" i na niego zrzuciły całą winę za porażkę w meczu  numer 6. Po stronie gości pod nieobecność Leonard'a liderem zespołu został LaMarcus Aldridge (34pkt., 1a., 12zb.). Wspomagany przez Patty'ego Mills'a (14pkt., 7a., 3zb.), Danny'ego Green'a (10pkt., 2a., 6zb.) Janathona Simmons'a (18pkt., 4a.), a także coraz lepiej spisującego się Dejounte Murray'a zdobywcy 11pkt., 5a., 10zb. Spurs osiągnęli końcowy sukces jakim jest awans do finału Konferencji. Po stronie gospodarzy na pochwałę zasłużyli Trevor Ariza, oraz Clint Capela. Spurs wysoko pokonali Rakiety 114:75 i czekają już na rywalizację z Golden State Warriors.

James Harden zagrał beznadziejnie, a jego Rockets odpadli.

Pełne napięcia rozgrywki fazy play-off's czekają na ostatniego finalistę Konferencji, nieuniknione jest spotkanie drużyn, które w swoich Dywizjach zajmowały pierwsze miejsca. Cleveland oraz Golden State już ostrzą sobie zęby na kolejne spotkania i chcą jak najszybciej zakwalifikować się do wielkiego finału, natomiast San Antonio oraz Boston lub Washington chętnie pokrzyżowałyby plany faworytów. 

0 komentarze:

Prześlij komentarz