wtorek, 9 maja 2017

NBA - Kawaleria i Wojownicy nie zwalniają tempa, Boston oraz Houston na remis.

NBA - Kawaleria i Wojownicy nie zwalniają tempa, Boston oraz Houston na remis.


NBA wkroczyło w fazę, gdzie najmniejszy błąd może kosztować trudy całego sezonu, dlatego w żadnym ze spotkań nie można pozwolić sobie na rozluźnienie czy lekceważenie przeciwnika. Niestety dwie ekipy w tegorocznych play-off'ach idą jak burza, mowa tutaj o zeszłorocznych finalistach - Cleveland Cavaliers i Golden State Warriors, które jak na razie nie oddali swoim rywalom żadnego spotkania i bezproblemowo przechodzą kolejne fazy play-off's. Odwrotnie jest w dwóch pozostałych rywalizacjach, w których ekipy Boston, Washington, Houston oraz San Antonio toczą zacięty bój o awans do finału Konferencji. Przeanalizujmy zatem, co działo się w tych rywalizacjach. 

Standardowo przegląd zaczniemy od rywalizacji, które rozstrzygnęły się w mgnieniu oka. Kawaleria pod wodzą jak na razie niezawodnego LeBron'a James'a uporała się szybciej niż przypuszczano z ekipą Dinozaurów z Toronto. Prognozowano, że obydwie ekipy rozegrają 5 spotkań, a rywalizację wygrają Cavs 4:1. Podopieczni Tyrona Lue jednak uporali się szybciej z Raptors. W każdym spotkaniu drużyna z Ohio przewyższała swojego rywala z Kanady. Spotkania numer 2 i 3 to pokaz siły aktualnych mistrzów NBA, a wygrane 125:103 oraz 115:94 nie dały złudzeń kibicom z Air Canada Center. W spotkaniu numer 4 Cavaliers wygrali tylko 7 punktami, lecz cały czas trzymali na dystans ekipę dowodzoną przez Dwayne'a Casey'a.
Znakomita współpraca tych zawodników zapewniła szybki awans do finału Konferencji.

Toronto mogłoby dłużej powalczyć z Cavs, gdyby nie kontuzja kostki Kyle'a Lowry'ego, która wyeliminowała go z meczu numer 3 i 4. James/Irving/Love i reszta zespołu galopuje w stronę wielkiego finału NBA, godnym rywalem mogliby być zawodnicy z Golden State, którzy w podobny sposób co Cavs uporali się ze swoimi przeciwnikami. Z kwitkiem odprawieni zostali Blazers, a teraz przyszedł czas na Jazz. Drużyna z Salt Lake City ewidentnie nie naładowała baterii na rywalizacje z Wojownikami za co została boleśnie skarcona. Zmagania pomiędzy tymi zespołami naznaczone były znakomitymi występami gwiazdorów ekipy z Oakland. Curry, Thompson, Durant, Green imponują formą i każdy kto spotka się z Warriors musi przygotować się na bardzo ciężką przeprawę. Gordon Hayward mimo fantastycznych zdobyczy punktowych nie był w stanie sam pokonać ekipy Steve'a Kerr'a. 
 
Curry/Durant, da się ich  pokonać ?


Hayward - dwoił się i troił jednak wszystko na nic.

Teraz zajmiemy się rywalizacjami, które są bardziej zacięte niż te Cavaliers i Warriors.
Drużyna, w której występuje jedyny Polak w NBA - Marcin Gortat -  po dwóch przegranych na parkiecie Celtów z Bostonu, wróciła do własnej hali. Kibice Czarodziei nie spodziewali się innych wyników niż dwa zwycięstwa i wyrównanie stanu serii. Zawodnicy dowodzeni przez Johna Wall'a oraz Bradley'a Beal'a spisali się znakomicie i w imponujący sposób odrobili straty. W meczu numer 3 pokonali Boston 116:89, a w 4 spotkaniu 121:102. "Polish hammer" przyczynił się do tej wygranej w spotkaniu numer 3, zdobył 13pkt., 2a., 16zb.. W 4 meczu szło mu już gorzej, tylko 6pkt., 3a., 7zb. Wizards w rywalizacji z Celtics mogą bardzo mocno liczyć na Bojana Bogdanovica, który znakomicie wspiera drużynę z ławki rezerwowych. W tej rywalizacji nie brakuje także zaciętych starć oraz wykluczeń. Kelly Oubre Jr. wyleciał z boiska za faul techniczny, za uderzenie Kevina Olynyk'a w spotkaniu numer 3.
Incydent pomiędzy Oubre (biała koszulka), a Olynykiem ( zielona koszulka).

Terry Rozier skupił się na prowadzeniu gry psychologicznej z Johnem Wall'em oraz Brandonem Jenningsem. Wizards pokazują coraz skuteczniejszą grę, co widać było w trzeciej kwarcie 4 spotkania, gdy gospodarze z Verizon Center zdobyli 21 punktów z rzędu, imponując szybkością i wyrachowaniem, a także świetną obroną. Można śmiało stwierdzić, że Wizards posiadają większy team spirit, a Celtowie skupiają się na tzw. dirty game.  Drużyna Brada Stevens'a w kolejnym spotkaniu na własnym parkiecie będzie chciała wrócić na odpowiednie tory, a pomóc ma w tym Isaiah Thomas, który troszeczkę "przespał" dwa wyjazdowe mecze z Wizards. 
John Wall na pierwszym planie pokazuje,że Wizards mogą dotrzeć do finału Konferencji, kibice w tle byliby bardzo  zadowoleni z takiego stanu rzeczy.


Isaiah Thomas musi poprawić swoją grę i pokazać, że zasługuje na miano lidera Celtics.


Zażarty pojedynek toczą również dwie ekipy z Konferencji Zachodniej - San Antonio oraz Houston - tutaj widać po raz kolejny, że przewaga własnego parkietu wcale nie musi być atutem. O czym przekonali się jedni i drudzy. Spurs ulegli w pierwszym spotkaniu na własnym parkiecie, a Rockets także przegrali pierwsze spotkanie we własnej hali. Zacznijmy jednak od niepowetowanej straty, której doznały Ostrogi - Tony Parker - nabawił się kontuzji kolana i już raczej nie pojawi się na parkiecie w tym sezonie. Greg Popovich jest szkoleniowcem, który potrafi radzić sobie z absencjami swoich najlepszych zawodników. Parker'a zastępuje teraz Patty Mills.
Przy asyście kolegów musiał opuścić parkiet Tony Parker.

O ile pierwsze spotkanie nie wyszło drużynie z San Antonio, to mecz numer dwa przebiegał już pod ich dyktando, przeważali w grze defensywnej oraz znakomicie punktowali, dlatego też wynik 121:96 nie powinien dziwić nikogo. Mecz numer 3 rozegrany w Toyota Center to  indywidualny popis James'a Harden'a (43pkt.), lecz to nie wystarczyło by pokonać Spurs, w którym cała drużyna Spurs funkcjonowała jak znakomicie skonstruowana maszyna. Leonard, Aldridge, Mills, Gasol, Green poprowadzili Ostrogi do zwycięstwa numer 2.
Gra zespołowa ma doprowadzić Spurs do finału Konferencji.

W drugim meczu na własnym parkiecie Rakiety poprowadził do zwycięstwa duet Harden/Gordon. Pierwszy z nich rzucił 28pkt. i miał 12 asyst. Gordon, który wszedł z ławki zaliczył 22 punkty, a inni zmiennicy jak: Bobby Brown czy Lou Williams także spisywali się bez zarzutu. Spurs wracają teraz do hali AT&T Center i za wszelką cenę będą chcieli wygrać, jeżeli jednak powinie im się noga, to wtedy Rakiety mogą stać się faworytem do finału Konferencji, w którym czekają już Golden State Warriors.
(u góry) James Harden, (na dole) Eric Gordon, architekci zwycięstwa ze Spurs w meczu numer 4.
 


Cavs i Warriors spokojnie czekają na swoich przeciwników w finale Konferencji, a pozostałe ekipy muszą się jeszcze napocić. Czy będziemy świadkami siedmiomeczowych rywalizacji w pojedynkach  Celtics i Wizards oraz Spurs i Rockets, a może szybciej poznamy zwycięzców tych pojedynków? O tym przekonamy się już w najbliższym czasie. Jedno jest pewne...walka i nadzieja umiera w NBA jako ostatnia.                

0 komentarze:

Prześlij komentarz