sobota, 23 grudnia 2017

Spełnienie kontra niespełnieni, część VII - Olympique Marseille.

Spełnienie kontra niespełnieni, część VII - Olympique Marseille.


W ostatnim odcinku prezentowaliśmy zespół z Lyonu, który przez lata królował w Ligue 1. Dziś zaprezentujemy drużynę, która także należy do najbardziej zasłużonych we francuskiej piłce. Z jednej strony świętowali oni największe sukcesy we Francji oraz Europie - jedyny francuski klub, który triumfował w Lidze Mistrzów, z drugiej strony wypromowali oni wiele byłych i teraźniejszych gwiazd piłki nożnej. Przed wami Olympique Marsylia.
 
1993 rok pierwszy i jak na razie jedyny triumf francuskiej drużyny w Lidze Mistrzów.

Klub z Lazurowego Wybrzeża od kilkunastu lat stara się wrócić do europejskiej elity, jak na razie nieskutecznie. Ich ostatnim wielkim sukcesem było zdobycie tytułu najlepszej drużyny Francji, Pucharu Ligi Francuskiej czy Superpucharu Francji. Od tego czasu minęło już prawie siedem lat, a zespół OM daleki jest od konkurowania z takimi ekipami jak PSG czy AS Monaco. W bogatej historii klubu z Stade Velodrome występowało wielu piłkarzy, lecz tylko niektóre nazwiska można zaliczyć do legend 9-krotnego mistrza Francji.
Barthez, Köpke, Mandanda, De Meco, Amoros, Mozer, Boli, Desailly, L. Blanc, Taiwo, Lebouef, Gallas, Heinze, Deschamps, Pires, Ribery, Cana, Lucho Gonzalez, Ravanelli, Skoblar, Völler, Dugarry, Boksic, Papin, Drogba, M. Niang to zawodnicy dzięki którym klub z Marsylii osiągał sukcesy. Większość z tych zawodników to także zasłużone gwiazdy reprezentacji "Trójkolorowych" z 1998 roku.

 
Trevisan, Porato, Carasso.
W długiej już ponad 100 letniej historii klubu przewinęło się także wielu zawodników, którzy mimo sporego talentu zaliczani są do niespełnionych w barwach Les Phoceens. Na początek sprawdzimy golkiperów. Barthez, Köpke oraz Mandanda należą do spełnionych, lecz Marsylia sprowadzała także bramkarzy, którzy zawiedli na Velodrome. Cedric Carasso to wychowanek klubu. W pierwszym zespole zadebiutował w 2001 roku, lecz bardzo szybko zrezygnowano z jego usług i po zaledwie jednym sezonie oddano go  na wypożyczenia do innych klubów. Carasso odszedł z Marsylii w 2008 roku zaliczając w barwach OM 85 występów i zawsze pozostawał w cieniu innych golkiperów. Kolejnym bramkarzem, który nie spełnił pokładanych w nim nadziei z pewnością był Stephane Trevisan, który przez dwa lata gry zaliczył tylko 34 występy, a czyste konto zaliczył zaledwie 5 razy. Stephane Porato w Marsylii spędził 7 lat, a zaliczył tylko 78 występów i także nie stał się golkiperem pokroju Bartheza czy Köpke. Ostatnim golkiperem, który nadal występuje w OM jest Yohann Pele, o którym kilka lat temu mówiło się, że będzie niegdyś pierwszym bramkarzem reprezentacji "Trójkolorowych". Niestety teraz Pele jest tylko 3 wyborem w Marsylii. do tej pory uzbierał 51 występów.
 
Niespełnieni defensorzy w barwach OM: Yobo, Cantareil, Doria, Hubocan, De Ceglie, Isla.

Joseph Yobo to był nigeryjski obrońca, który do Francji trafił z belgijskiego Liege. W OM zaliczył zaledwie 24 spotkania i przeniósł się do Evertonu, w którym stał się prawdziwą gwiazdą obrony. Leo Matos w 2004 roku trafił na Lazurowe Wybrzeże z brazylijskiego Flamengo, lecz przez 3 lata nie zaliczył ani jednego występu. Po nieudanym epizodzie w FC Barcelonie do Marsylii przyszedł Philippe Christanval, który miał stanowić o sile defensywy OM. Niestety w Marsylii zaliczył 16 występów przez 2 sezony i znów musiał szukać sobie nowego pracodawcy. Kolejny brazylijski obrońca - Doria przyszedł z Botafogo i do dnia dzisiejszego jest zawodnikiem OM, jednak co chwila zalicza wypożyczenia do innych zespołów. Dotychczas rozegrał 33 spotkania i zdobył 2 bramki. Dobre występy w rosyjskiej lidze zaowocowały transferem słowackiego obrońcy Tomasa Hubocana do Marsylii w sezonie 2016/2017. Niestety transfer okazał się niewypałem a Hubocan zaliczył tylko 17 meczy. Obecnie jest wypożyczony do Trabzonu, z którego wróci w czerwcu 2018 roku. Wydaje się jednak, że w Marsylii nie wiąże się z nim nadziei. Karim Rekik to ostatni środkowy obrońca, który należy do niespełnionych defensorów. Holender szybko wyjechał do Anglii, gdzie nie przebił się do pierwszej jedenastki Manchesteru City. Z tego powodu wypożyczano go kilkukrotnie do innych zespołów. W 2015 Rekik postanowił definitywnie opuścić The Citizens i przeniósł się na Stade Velodrome za 5 mln €. W Marsylii spędził  jeden sezon i mimo iż zaliczył 48 spotkań we wszystkich rozgrywkach to postanowiono go sprzedać. Obecnie gra w Hercie Berlin. Alain Cantareil to pierwszy z niespełnionych bocznych  obrońców w barwach OM. Wychowanek klubu przez 4 lata gry zaliczył zaledwie 17 występów w pierwszym zespole, a jego kariera bez sukcesywnie przebiegała w drugoligowych zespołach z Francji. Na dziwny transfer zdecydował się w 2004 roku Bixente Lizarazu, który opuścił Bayern Monachium i przeszedł do OM za darmo. Przygoda we Francji dla Mistrza Świata z 1998 roku trwała zaledwie jeden sezon, po 15 spotkaniach w barwach Les Phoceens wrócił do Bayernu - znowu za darmo. W 2015 roku włodarze Marsylii postanowili wzmocnić blok defensywny i wypożyczyli Mauricio Isle oraz Paolo De Ceglie z Juventusu. Obydwaj boczni obrońcy nie zostali w Ligue 1 na dłużej. Szkoda ponieważ Isla spisywał się dobrze w barwach OM, lecz włodarze uważali, że jego występy nie są przekonujące przez co Chilijczyk nie został wykupiony na stałe z Juve. Natomiast De Ceglie rozegrał tylko 12 spotkań w Ligue 1, a obecnie jest bezrobotny.
 
Pomocnicy OM, którzy nie zrobili kariery na Velodrome: Marcelonho, Olembe, Vachousek, Skacel, Nakata, Kadir.

Brazylijski zaciąg w drużynie z Velodrome nie kończy się na obrońcach. W 2000 roku włodarze OM sprowadzili Marcelinho Paraibę, którego większość kibiców pamięta zapewne z gry w Hercie Berlin czy Wolfsburgu. Marcelinho w Ligue 1 zaliczył tylko 19 występów i strzelił 3 gole. W 2002 roku z FC Nantes sprowadzono kameruńskiego pomocnika Salomona Olembe, który przez 5 sezonów ze zmiennym szczęściem występował w barwach OM. Kilkukrotnie wypożyczany zaliczył 86 występów w Marsylii, a w 2007 odszedł za darmo do Wigan. W sezonie 2003/2004 na Lazurowe Wybrzeże przybyło dwóch czeskich pomocników, którzy mieli wzmocnić formację skrzydłowych. Stepan Vachousek oraz Rudi Skacel zamienili Slavię Praga na Marsylię. Vachousek przez dwa lata gry zaliczył 34 występy nie strzelając i nie asystując przy ani jednym golu. Skacela sprzedano po 3 sezonach do Southampton, a w Marsylii zagrał 22 spotkania i strzelił 1 bramkę. W 2005 roku sprowadzono defensywnego pomocnika rodem z Japonii o bardzo znanym nazwisku w społeczeństwie piłkarskim - Koji Nakata - nie był jednak bliżej związany z Hidetoshim, jednym z najsłynniejszych reprezentantów Japonii. W barwach Marsylii zaliczył zaledwie 15 spotkań i po jednym sezonie sprzedano go do FC Basel. W 2013 roku Foued Kadir po dobrych występach w Valenciennes trafił do OM, w której miał być motorem napędowym ofensywnej formacji. Przygoda na Velodrome trwała jednak bardzo krótko. Szybko zdecydowano się na wypożyczenie algierczyka. Po zaledwie dwóch sezonach Kadir został sprzedany do Betisu. W barwach marsylczyków zagrał tylko 16 razy. W sezonie 2015/16 hiszpański trener Michel postanowił sprowadzić do OM dwóch niegdyś znakomitych defensywnych pomocników. Abou Diaby oraz Lass Diarra mieli stać się piłkarzami, o których rozbijać miały się ataki przeciwników w środkowej formacji. Diaby po długoletnim pobycie w Arsenalu trafił z powrotem do Francji. Długie miesiące spędzone na leczeniu kontuzji doprowadziły do tego, że niegdyś znakomity pomocnik nie wrócił już do pełni sił. Diaby w Marsylii zaliczył tylko 6 spotkań, a obecnie jest bezrobotny. Lass Diarra natomiast po opuszczeniu Realu Madryt oraz przygodach w rosyjskiej Premier Lidze przeniósł się na Velodrome. Przez 2 sezony zaliczył 45 spotkań i zdobył jedną bramkę, później zrezygnowano z jego usług, przez chwile był bezrobotny, a obecnie występuje w klubie Al-Jazira.
 
Nouma, Sakho, Koke, Sychev, Omrani - mieli stać się legendami klubu, a stało się inaczej.

Przechodzimy do napastników. W historii klubu do grona najlepszych snajperów z pewnością zalicza się Jean-Pierre Papin, Didier Drogba oraz Mamadou Niang. Są jednak przypadki, gdzie dobrze zapowiadający się zawodnicy, a nawet gwiazdy nie spełniają pokładanych w nich nadziei. Pierwszym z takich snajperów jest Pascal Nouma, który w 2001 roku przeniósł się z Besiktasu do Marsylii za 2,5 mln €. Zaliczył 13 występów strzelił 1 bramkę i znów wrócił do Besiktasu. W 2002 roku z RC Lens przybył Lamine Sakho, który miał być napastnikiem na lata. Szybko został jednak wypożyczony do Leeds, a później sprzedano go do St. Etienne. W barwach Les Phoceens zaliczył 45 meczów i zdobył 12 bramek. Sergio Koke został sprowadzony z Malagi i szybko miał wyrosnąć na pierwszego napastnika zespołu OM. Po dwóch sezonach 54 spotkaniach i 6 bramkach zorientowano się, że Hiszpana trzeba sprzedać. W 2003 roku zdecydowano się na sprowadzenie egipskiego napastnika, który swój talent pokazywał w Ajaxie Amsterdam, gdzie obok młodego Ibrahimovica był jedną z głównych gwiazd. Ahmed Hossam Mido to jeden z wielkich niespełnionych napastników w historii piłki. Egipcjanin w OM miał się stać jeszcze lepszym napastnikiem. Marsylia zapłaciła za niego 6 mln €, a Mido niestety nie spełnił oczekiwań, zaledwie po jednym sezonie odszedł do AS Romy, a w barwach  marsylczyków zdobył 9 bramek w 33 występach. W miejsce Mido sprowadzono Dmitriya Sycheva. Rosyjski napastnik był w tamtych latach jedną z największych gwiazd reprezentacji "Sbornej". Sychev na Velodrome także spędził jeden sezon i nie został legendą klubu, tylko 43 występy i 7 bramek pozostawia wiele do życzenia. W 2008 do Marsylii trafił Iworyjczyk Bakari Kone, w którym widziano następcę Didiera Drogby. Włodarze zapłacili Nicei za Kone 9 mln €, jednak w 80 występach zdobył 16 bramek i 15 asyst, a w 2010 sprzedano go do katarskiego Al-Duhail, za 3,5 mln €. wydawać by się mogło, że napastnik, którego kupiono za 9 mln € stać na więcej niż 16 bramek. Marsylia kilka razy postawiła także na doświadczonych zawodników ofensywnych kupując między innymi Sylvaina Wiltorda czy Fernando Morientesa. Francuz trafił w 2010 roku ze Stade Rennes do OM, a Hiszpan przeniósł się z Valencii za darmo. Obydwoje zawiedli kibiców na całej linii. Wiltord zaliczył tylko 14 spotkań i strzelił 1 bramkę, a Morientes 19 meczy i także 1 trafienie. Po tak słabym sezonie obydwoje zakończyli przygodę z futbolem. Ostatnim niespełnionym napastnikiem jest wychowanek OM - Billel Omrani, który w 2011 wszedł do pierwszego zespołu Marsylii. 5 lat spędził na Velodrome Omrani, lecz zaliczył tylko 10 spotkań i strzelił 1 bramkę. Oddano go do CFR Cluj.
 
11 niespełnionych w barwach Olympique Marseille.


Olympique Marsylia należy do najbardziej utytułowanych klubów w historii francuskiej Ligue 1, ustępują tylko Saint Etienne. Trzeba przyznać, że w ostatnich latach klub z Lazurowego Wybrzeża odstaje od stawki i brakuje mu wytrwałości w walce o najważniejsze trofea we Francji. Sprowadza się zawodników, którzy się nie spełniają, a obiecujących piłkarzy szybko się sprzedaje za duże pieniądze z których nie widać pożytku. Może w następnych latach Les Phoceens wrócą na należyte im miejsce, chociaż bez takich środków finansowych jakie ma PSG i bez wartościowych zawodników będzie o to bardzo ciężko.    


continue reading Spełnienie kontra niespełnieni, część VII - Olympique Marseille.

wtorek, 12 grudnia 2017

Faza grupowa za nami, faza pucharowa przed nami. Podsumowanie Ligi Mistrzów.

Faza grupowa za nami, faza pucharowa przed nami. Podsumowanie Ligi Mistrzów.

W poprzednim tygodniu 32 zespoły zakończyły fazę grupową Ligi Mistrzów UEFA. Wczoraj natomiast wylosowano pary 1/8 finału. Spotkania kolejnej fazy odbędą się w przyszłym roku w połowie lutego oraz marca. Przed nami więc przerwa od tych elitarnych rozgrywek oraz najlepszy moment na podsumowanie dotychczasowych wydarzeń, a także czas na przedstawienie par 1/8 finału. Zapraszam.
 


Rozgrywki grupowe Ligi Mistrzów po raz kolejny w tym sezonie przyniosły wiele nieoczekiwanych rozstrzygnięć. Wielu ekspertów i kibiców tuż po losowaniu zapewne widziało już grono faworytów, które znajdzie się w dalszej fazie pucharowej. Potentaci teraźniejszego futbolu bez problemu powinni awansować dalej, niemniej jednak niektóre zespoły borykały się z wieloma problemami, a nawet i kryzysami, które doprowadziły do takich, a nie innych rozstrzygnięć.

W grupie A bez większych problemów z pierwszego miejsca awansował zespół prowadzony przez charyzmatycznego Jose Mourinho. Manchester United wygrał 5 spotkań, a przegrał tylko 1 z FC Basel, które tym razem zwycięsko wyszło z walki o drugie miejsce. Szwajcarzy wyprzedzili CSKA Moskwa i fatalnie spisującą się Benfikę Lizbona, która w tej edycji LM zdobyła zaledwie 1 bramkę, a straciła 14 i przegrała wszystkie 6 spotkań. W pierwszej grupie na uznanie zasługuje z pewnością postawa mistrza Szwajcarii, w której po raz kolejny jest kilku zawodników z potencjałem na przyszłe gwiazdy piłki nożnej. Szczególną uwagę trzeba zwrócić na Dmitriego Oberlina, który w 6 spotkaniach zdobył 4 bramki.
 
Piłkarz, któremu w dużej mierze zawdzięcza się awans FC Basel.

Grupa B skojarzyła ze sobą dwie potęgi. Z jednej strony Bayern Monachium, który od lat liczy się w walce o triumf w LM, z drugiej natomiast PSG, które coraz mocniej depcze po piętach tym najlepszym. Oprócz tych dwóch potentatów znalazło się miejsce dla Celticu Glasgow oraz Anderlechtu Bruksela. Eksperci byli zgodni co do tego, że walka o miejsca premiowane awansem padną łupem mistrza Niemiec oraz Francji, Celtic i Anderlecht miały za to walczyć o prawo gry w Lidze Europy. Tym razem to Bayern zajął drugą pozycje w tej grupie uznając wyższość rozpędzonej machiny jaką na tym etapie było PSG. Celtic natomiast wygrał rywalizację o 3 miejsce i na wiosnę zagra w LE. Anderlecht mógł jedynie cieszyć się zwycięstwem w ostatniej kolejce nad mistrzem Szkocji ale to i tak nie zmieniło ich pozycji w tabeli.
 
Obydwa pojedynki pomiędzy PSG oraz Bayernem przyniosły wiele emocji.

W grupie C spotkali się starzy znajomi Chelsea oraz Atletico Madryt, a także dolosowano AS Romę oraz debiutanta jakim niewątpliwie był Qarabag Agdam. W tej właśnie grupie doszło do pierwszych niespodzianek ponieważ Atletico Madryt obok Chelsea było faworytem do wyjścia z grupy. Niestety piłkarze Los Colchoneros zawiedli w obydwóch spotkaniach z Qarabagiem - w dwumeczu zdobyli tylko 2 pkt. i zajęli 3 miejsce w tej grupie. AS Roma zaskoczyła wszystkich i niespodziewanie zajęła 1 miejsce wyprzedzając nawet Chelsea.
 
Nie tak wyobrażali sobie tegoroczna edycje ligi mistrzów piłkarze Atletico.

Grupa D to spotkanie dwóch zespołów, które w poprzedniej edycji walczyły ze sobą w fazie pucharowej. FC Barcelona i Juventus, a także Sporting Lizbona oraz Olympiakos Pireus. Duma Katalonii wzięła rewanż na Juventusie za zeszłoroczne niepowodzenie. Leo Messi wreszcie się przełamał i w pierwszym spotkaniu ze Starą Damą na Camp Nou strzelił dwa gole Buffonowi, którego nigdy wcześniej nie pokonał. Barca dość spokojnie wygrała grupę oraz straciła tylko jednego gola w rozgrywkach grupowych. Juventus mimo problemów awansował z drugiego miejsca, a Sportingowi Lizbona pozostała walka w LE na wiosnę.
 
Messi wreszcie pokonał Gigi Buffona, a Barca wzięła rewanż na Starej Damie.

Grupa E początkowo nie zapowiadała się aż tak ekscytująco, jednak po pierwszych spotkaniach było widać, że każdy zespół powalczy o awans. Liverpool niemalże do ostatniej kolejki nie był pewny pierwszego miejsca w grupie. Sevilla natomiast dokonała najbardziej sensacyjnego powrotu, gdy w 5 kolejce przegrywała u siebie 0:3 z The Reds, a mimo to zdołała zremisować 3:3. Remis w ostatniej kolejce z Mariborem pokrzyżował plany Sevilli na 1 miejsce w grupie. Podopieczni Jürgena Kloppa w ostatnim spotkaniu rozgromili mistrza Rosji 7:0 i pewnie zameldowali się w kolejnej fazie. Spartak na wiosnę powalczy w LE.
 
Tak Sevilla cieszyła się ze strzelenia bramki na 3:3 w pojedynku z Liverpoolem.

W grupie F pewniakiem do awansu był zespół Pepa Guardioli, Manchester City dopiero w ostatniej kolejce dał się pokonać Shakhtarowi Donieck, mistrz Ukrainy tym zwycięstwem zapewnił sobie awans z drugiego miejsca kosztem SSC Napoli, które zawiodło w tej edycji LM. Ostatnie miejsce w tej grupie należy do mistrza Holandii - Feyenoordu, który w ostatniej kolejce pokonał Napoli i tym samym odebrał im szansę na awans do kolejnej fazy LM. Napoli na wiosnę zagra w LE.
 
Zawodnicy i kibice Shakhtaru mają powody do radości.

Grupa G była jedną z najbardziej zaskakujących. Faworyzowane AS Monaco, w zeszłym sezonie było prawdziwą rewelacją o czym świadczy półfinał LM, w tym roku rozczarowujące 4 miejsce w grupie i 16 straconych bramek oraz 0 zwycięstw, tylko 2 remisy. Jednym słowem blamaż zeszłorocznego półfinalisty. Widać, że w zespole brakuje Mbappe, Bakayoko, Beranrdo Silvy czy Mendy'ego. Sporą niespodzianką zapewne jest fakt iż do dalszej fazy awansował mistrz Turcji - Besiktas, który spisywał się znakomicie. Wygrał 4 spotkania, a 2 zremisował i obok Barcelony, Liverpoolu i Tottenhamu jest zespołem, który w fazie grupowej nie przegrał spotkania. Gwiazdami zespołu byli Tosun, Talisca, Babel oraz Quaresma. FC Porto do ostatniej kolejki walczyło z nową siłą Bundesligi czyli RB Lipsk o prawo gry w fazie pucharowej LM. Porto okazało się silniejsze i to Smoki na wiosnę zameldują się w tych rozgrywkach, Zespół z Lipska plany na zwojowanie LM musi odłożyć na kolejne sezony.
 
Glik tym razem nie był filarem obrony klubu z Monaco.

Grupa H przez wielu okrzyknięta grupą śmierci, co akurat nie dziwi Tottenham, Real Madryt oraz Borussia Dortmund, a także nieobliczalny APOEL Nikozja walczyły o awans. Wydawało się, że Dortmund, który przebojowo rozpoczął ligę niemiecką będzie też przewodził w LM, lecz Real jako obrońca tytułu chciał pokazać, że ta edycja LM również może należeć do nich. Tottenham chciał potwierdzić poprzedni dobry sezon pod wodzą Pochettino. O dziwo Borussia szybko oddaliła się od miejsc premiujących awansem, a Tottenham stał się faworytem tej grupy, którą koniec końców wygrał nie przegrywając żadnego spotkania. Nawet Real nie był w stanie zatrzymać rozpędzonych Kogutów, którzy na Wembley pokazali Los Blancos kto rządzi w tej grupie. APOEL zdołał dwukrotnie zremisować z Borussią, lecz miejsca premiującego grą w LE nie zajął.  Borussia na pocieszenie zagra na wiosnę w LE ale kibice z Signal Iduna Park nie tak wyobrażali sobie druga cześć sezonu.
 
Nietęgie miny zawodników Realu po meczy z Tottenhamem na Wembley.

Widać, że rola faworyta nie zawsze jest przywilejem czy atutem i czasem sprawia więcej problemów niż mogłoby się wydawać. Przekonały się o tym zespoły Atletico Madryt, SSC Napoli, AS Monaco oraz Borussi Dortmund. Ten kwartet zaliczany jest do największych niewypałów tej edycji. Pochwały natomiast należą się PSG, aż 25 strzelonych bramek oraz Liverpool'owi 23 strzelone bramki. Barcelona z najlepszą obroną, a także Tottenham, Roma, Besiktas czy Shakhtar, które spisywane były na straty a udowodniły, że można rywalizować z najlepszymi.

Wczoraj natomiast w szwajcarskim Nyonie miało miejsce losowanie par 1/8 finału. Jako, że pierwszy raz w historii w kolejnej fazie zameldowało się aż 5 zespołów z Anglii (Chelsea, Tottenham, Manchester City, Liverpool oraz Manchester United) to do tego grona dołączyły 3 zespoły z Hiszpanii (Real Madryt, Barcelona i Sevilla), dwa z Włoch (Juventus, Roma) po jednym z Niemiec (Bayern), Francji (PSG), Szwajcarii (Basel), Ukrainy (Shakhtar), Turcji (Besiktas) oraz Portugalii (Porto). Trzeba przyznać, że w tym roku mamy do czynienia z prawdziwą Ligą Mistrzów ponieważ już dawno nie było tylu obecnych i tak różnorodnych triumfatorów rozgrywek krajowych - aż 9 na 16 zespołów - którzy awansowaliby do kolejnej fazy. Przedstawiciele UEFA rozlosowali następujące pary:
Juventus - Tottenham
FC Basel -Manchester City
FC Porto - FC Liverpool
Sevilla FC - Manchester United
Real Madryt - PSG
Shakhtar Donieck - AS Roma
Chelsea Londyn - FC Barcelona
Bayern Monachium - Besiktas Istambuł
Pierwsze mecze rozegrane zostaną 13 i 14 oraz 20 i 21 lutego, a rewanże na 6 i7 marca oraz 13 i 14 marca. 

 
Pary 1/8 finału Ligi Mistrzów.

Wszystkie spotkania zapowiadają się bardzo ciekawie, lecz prawdziwymi hitami powinny być pojedynki pomiędzy Realem i PSG. Jeżeli Paryżanie myślą o zdobyciu LM muszą wyeliminować aktualnego triumfatora. Chelsea będzie musiała zmierzyć się z znakomita w tym sezonie defensywą Barcelony oraz spróbować pokonać fenomenalnego jak na razie ter Stegena w bramce Blaugrany. Reszta pojedynków także będzie mega ciekawa więc warto czekać do połowy lutego na kolejne emocje z LM. Droga do Kijowa dla pozostałej na palcu boju szesnastki dopiero tak naprawdę się zaczęła.  
continue reading Faza grupowa za nami, faza pucharowa przed nami. Podsumowanie Ligi Mistrzów.

czwartek, 7 grudnia 2017

Spełnieni kontra niespełnieni, część VI - Olympique Lyon

Spełnieni kontra niespełnieni, część VI - Olympique Lyon



Poprzedni odcinek zakończyliśmy na Wyspach Brytyjskich, a w kolejnym cyklu "Spełnieni kontra niespełnieni" skupimy się na kraju, który od Wielkiej Brytanii oddzielony jest słynnym kanałem La Manche... Francja, a raczej zespoły z Ligue 1. będą naszymi bohaterami przez kolejne pięć odcinków. Zapraszam.
 
Siedem mistrzostw Francji z rzędu - Olympique Lyon.

Pierwszym przedstawicielem Ligue 1. będzie zespół, który pod wodzą prezesa Jeana-Michela Aulasa był prawdziwym hegemonem we francuskich rozgrywkach. Olympique Lyon od 2002 do 2008 bezsprzecznie przewodził w lidze, a także stał się jedynym francuskim klubem, który 7 razy z rzędu zdobywał mistrzostwo kraju. Prócz tytułów w zespole Les Gones wychowało się wielu znakomitych zawodników, którzy podpisywali kontrakty z największymi markami w Europie. Nie zabrakło także zawodników, którzy tworzyli i byli odpowiedzialni za panowanie w Ligue 1. Coupet, Lloris, Cris, Cacapa, Clerc, Patrick Müller, Edmilson, Essien, Källstrom, Mahamadou Diarra, Govou, Benzema, Malouda, Reveillere, Foe, Tiago, Abidal, Wiltord, Toulalan, Sony Anderson i oczywiście jeden z najlepszych wykonawców rzutów wolnych w historii bez którego nie było by tych wszystkich sukcesów... Juninho Pernambucano. Brazylijczyk sprowadzony został w 2000 roku i od początku swojej przygody we Francji był najjaśniejszą postacią OL. Bez pomocnika takiego kalibru oraz z tak precyzyjnie ustawioną nogą do rzutów wolnych, kibice Lyonu nigdy nie świętowaliby tylu tytułów. Juninho w barwach Les Gones zaliczył 334 występy, w tym czasie zdobył 96 goli i miał 59 asyst i do teraz jest jedną z ikon sukcesu Olympique Lyon na rodzimym podwórku.
 
Żywa legenda klubu - Juninho Pernambucano.

Niekwestionowanym autorytetem w bramce OL zawsze był Gregory Coupet, który był członkiem wspaniałej ekipy 7 tytułów, jego następcą natomiast był Hugo Lloris (obecnie bramkarz Tottenhamu). Znajdziemy także nazwiska bramkarzy, którzy próbowali rywalizować z w/w dwójką o miejsce w bramce, lecz nie podołali zadaniu. Remy Vercoutre, Mathieu Valverde, Nicolas Puydebois, Frederic Roux, Remy Riou oraz Joan Hartock. Vercoutre w Lyonie spędził 12 lat, rozegrał 111 spotkań, jednak nigdy nie dorównał talentem Coupet czy Lloris'owi. Obecnie występuje w SM Caen. Mathieu Valverde do Olympique przeniósł się w 2011 roku i miał konkurować z Llorisem o pierwsze miejsce, okazało się, że dla Valverde'a to za duże wyzwanie. Zaliczył tylko jedno spotkanie w barwach Les Gones. Kolejni golkiperzy w barwach Lyonu pełnili tylko rolę statystów, ponieważ Puydebois, Roux, Riou czy Hartock rzadko kiedy znajdowali się w kadrze meczowej, a występy w OL wyliczyć można na palcach jednej ręki.
 
Remy Vercoutre, niespełniony talent w barwach  Les Gones.

W 2005 roku Aulas postanowił wzmocnić defensywę i sprowadził bardzo dobrze spisującego się Sylviana Monsoerau z Sochaux. Francuz jednak nie prezentował się już tak dobrze jak w poprzednim klubie i po zaledwie 24 spotkaniach sprzedano go do AS Monaco. Anderson to Brazylijczyk, który do Lyonu przybył z Benfiki w 2007 roku i miał wejść na poziom choćby Crisa. Niestety przez 3 lata uzbierał tylko 19 występów w barwach Les Gones, a w międzyczasie wypożyczano go do innych zespołów. Ghańczyk - John Mensah przybył w 2008 roku z Rennes do Lyonu za 8,4 mln € i miał być ostoją defensywy na lata. Okazał się całkowitym rozczarowaniem i po zaledwie jednym sezonie ( tylko 18 spotkań w Lyonie) opuścił Francję i przeniósł się do Sunderlandu, jego kariera po nieudanym transferze do OL bardzo mocno wyhamowała. Młody i zdolny Naby Sarr został sprowadzony do Lyonu ze szkółki PSG. Od momentu przejścia do pierwszej drużyny Sarr tylko pięciokrotnie otrzymał szansę gry w pierwszej jedenastce, co nie było jego spełnieniem marzeń. W sumie po 5 spędzonych latach opuścił Lyon na rzecz Sportingu Lizbona. Lindsay Rose do Lyonu przybył w 2014 roku z Valenncienes, młodzieżowy reprezentant Francji szybko okazał się niewypałem, tylko 19 spotkań w barwach OL i przenosiny do Lorient. Ostatnim niespełnionym środkowym obrońcą jest Emanuel Mammana, który w 2016 przeniósł się z River Plate do Francji. Argentyńczyk tylko przez jeden sezon prezentował barwy Lyonu, rozegrał 25 spotkań i strzelił 1 gola by odejść do Zenitu St. Petersburg. Przyjrzymy się teraz bocznym obrońcom, którzy uznawani są za niespełnionych w barwach  Les Gones. Lamine Gassama to wychowanek Lyonu, który swoją szansę w pierwszym zespole otrzymał w 2008 roku. Wystąpił w nim 25 razy przez 4 sezony i ostatecznie sprzedano go do FC Lorient. Mouhamadou Dabo to kolejny boczny obrońca, który nie spisał się w barwach Lyonu. Od momentu przyjścia z Sevilli, Dabo zaliczył 91 spotkań dla Les Gones, jednak nigdy nie wspiął się na tak wysoki poziom by można było go nazwać ikoną OL. Fabian Monzon w 2012 trafił za 3 mln € do Lyonu, zaledwie po 6 miesiącach wypożyczono go do Fluminense, a latem 2013 sprzedano do Catanii Calcio, dla Les Gones zaliczył tylko 12 meczów. W 2007 roku Lyon wydał 8,7 mln € na Fabio Grosso bocznego obrońcę, który na MŚ w 2006 roku stał się prawdziwym odkryciem. Dla Les Gones Grosso przez 2 lata rozegrał 78 spotkań, zaliczył 2 gole i 5 asyst, nie tak kibice OL wyobrażali sobie jego pobyt we Francji. Jednym z niechlubnych bohaterów jest polski obrońca Maciej Rybus, który w 2016 roku zamienił Terek Grozny na Olympique Lyon. Początkowo Rybus spisywał się dobrze i występował w prawie każdym spotkaniu, lecz trener Bruno Genesio przestał na niego stawiać i okazało się, że reprezentant Polski w lecie musiał poszukać sobie nowego pracodawcy. obecnie Rybus występuje w Lokomotivie Moskwa, a dla Lyonu zaliczył 28 spotkań.


Sarr, Monzon, Rose oraz Dabo nie należeli do grona najwybitniejszych obrońców OL.

Przejdziemy teraz do linii pomocy, w której niegdyś brylowali Essien, Toulalan, M.Diarra, Pjanic oraz niezastąpiony Juninho. W ostatnich latach Lyon może pochwalić się kilkoma znakomitymi wychowankami jak: Tolisso, Grenier, Gonalons, Aouar, Tousart czy Fekir, jednak istnieją zawodnicy, którzy zawiedli włodarzy oraz kibiców zespołu z Lyonu. Zaczniemy od zawodników ze szkółki Lyonu, którzy mimo wielkiego talentu nie zostali gwiazdami OL. Bryan Bergougnoux w pierwszym zespole zadebiutował w 2001 roku, lecz przez 4 lata gry zaliczył zaledwie 45 spotkań i strzelił 5 bramek, został sprzedany do Toulouse, a później wędrował po całej Europie. Florent Balmont w Lyonie zadebiutował w 2000 roku, lecz przez 4 lata jakie spędził na Stade Gerland nie można nazwać udanymi, tylko 13 spotkań i 1 bramka. Kolejnym talentem, który nie do końca się spełnił jest Hatem Ben Arfa, który w 2004 roku otrzymał szansę gry w pierwszej drużynie OL. Przez 4 sezony gry Ben Arfa przeżywał wzloty i upadki. Dobre mecze przeplatał słabszymi, a w 2008 roku zdecydował się opuścić Les Gones na rzecz Marsylii. W barwach Lyonu zaliczył 89 spotkań 12 bramek i 10 asyst - mało jak na zawodnika, który w przyszłości miał stanowić o sile reprezentacji "Trójkolorowych". Roman Beynie oraz Enzo Reale posiadali predyspozycje by zostać takimi zawodnikami jakimi dzisiaj są Tolisso czy Fekir, jednak nie spełnili pokładanych w nich nadziei i teraz kariery kontynuują w klubach o mniejszym prestiżu. W barwach Lyonu Beynie oraz Reale zaliczyli po jednym występie. Sidi Kone także należał do zdolnych wychowanków Lyonu, swój debiut zaliczył w 2011 roku, później został wypożyczony, a w 2015 po zaledwie 5 rozegranych spotkaniach opuścił OL, aktualnie w wieku 25 lat nie jest związany z żadnym klubem na stałe. Zajmiemy się teraz zawodnikami, którzy nie są wychowankami, a grali w zespole Lyonu. Benoit Pedretti najpierw znakomicie spisywał się w Sochaux, a później w Marsylii. Z tego powodu włodarze Lyonu postanowili sprowadzić przebojowego pomocnika, który także miał być podporą reprezentacji Francji. Pobyt na Stade Gerland nie był jednak sielanką. Pedretti zaliczył tylko 29 spotkań 2 bramki i 4 asysty i szybko odsprzedano go do Auxerre. Alou Diarra w 2006 opuścił RC Lens i wybrał Lyon, w którym rozegrał 23 spotkania i po sezonie odszedł do Bordeaux, z którym później zdobył mistrzostwo Francji. Włodarze Les Gones w 2008 roku byli pewni, że znaleźli zawodnika, który z powodzeniem zastąpi Juninho Pernambucano - Ederson miał wszelkie predyspozycje by zostać następcą króla rzutów wolnych. Brazylijczyk kosztował 14,9 mln €, zaliczył ponad 100 występów dla OL, lecz zdobył tylko 11 goli i zaliczył 12 asyst, to za mało by zostać następcą swojego rodaka. Ostatecznie po 4 latach gry Ederson odszedł do Lazio bez sumy odstępnego. Podobną rolę pełnić miał syn słynnego francuskiego trenera Christopha Gourcuff'a - Yoann Gourcuff, młody pomocnik zamienił w 2010 Bordeaux na Lyon za 22 mln € i w tym czasie był w najlepszym momencie swojej kariery. W tamtym okresie kreowany był na prawdziwego lidera "Trójkolorowych". Pobytu w Lyonie Gourcuff nie może niestety dobrze wspominać, rozegrał 128 spotkań strzelił 19 goli oraz miał 29 asyst, dużo czasu spędzał także w gabinetach lekarskich co spowodowało, że jego kariera nie do końca przebiegła tak jakby sobie wyobrażał. Obecnie Yoann występuje w klubie, w którym się wychował - Rennes.
 
Alou Diarra oraz Ederson mieli zastąpić odchodzące gwiazdy, jednak nie spełnili oczekiwań.

Niemal każdy kibic pamięta pewnie takich skrzydłowych jak: Sidney Govou, Florent Malouda czy Sylvain Wiltord, którzy bezsprzecznie należą do ikon OL, ale czy pamiętacie kto chciał wejść w ich ślady, oto kilka przykładów. Pierwszym najważniejszym zapewne jest "mały książę Monako" czyli Ludovic Giuly, który jest wychowankiem Lyonu i występował kiedyś w zespole Les Gones. Przez 4 sezony gry zaliczył 82 spotkania i strzelił 26 bramek, lecz w 1998 postanowiono go sprzedać do Monaco za 7,5 mln €... nie muszę dalej opisywać jak potoczyła się kariera Giuly'ego. Szkoda, że Lyon tak łatwo oddał tego zawodnika. W 2008 z Cruz Azul do Lyonu przybył Cesar Delgado, który na Gerland grał przez 3 sezony, rozegrał ponad 100 spotkań, zdobył 9 bramek i miał 12 asyst, to ewidentnie za mało jeżeli porównamy to z osiągnięciami Govou czy Wiltorda. Kader Keita to kolejny ze skrzydłowych, który dołącza do niespełnionych zawodników OL. Dwa lata gry na Gerland, przyniosły mu 72 występy, 7 bramek i 7 asyst, to ewidentnie za mało jak na zawodnika za którego trzeba było zapłacić niespełna 17 mln €. Harry Novillo, Yanis Tafer, Anthony Mounier oraz Jeremy Pied to wychowankowie Lyonu, którzy podobnie jak wielu innych perspektywicznych zawodników stało się niespełnionymi. Novillo zagrał tylko 4 mecze w barwach OL, Tafer miał ich 15, Mounier 29 meczy, a Pied zaliczył najwięcej bo aż 56, jednak żaden z nich nie przekonywał włodarzy ani trenerów co spowodowało, że w Lyonie już nikt za nimi nie tęskni. Gael Danic w 2013 przeniósł się z Valenciennes do Lyonu. Uważany był za piłkarza, który w barwach Les Gones w pełni zaprezentuje swoje umiejętności. Danic niestety nie poradził sobie z presją, która na nim ciążyła i przez 2 lata zaliczył tylko 22 spotkania, w 2015 odszedł do Bastii.
 
Wychowankowie klubu też mieli problemy z osiągnięciem sukcesu w Lyonie.

Czas najwyższy podsumować niespełnionych napastników w zespole Les Gones. Sony Anderson, Karim Benzema, Lisandro Lopez, Bafetimbi Gomis oraz Alexandre Lacazette znajdują się w pierwszej piątce najlepszych snajperów Lyonu, zobaczmy zatem, kto nigdy nie zbliżył się nawet do grona najlepszych napastników OL. Po raz kolejny zaczniemy od wychowanków, którym nie dane było lub sami nie stali się ikonami Les Gones. Frederic Kanoute, Joseph-Desire Job, Loic Remy, Mohamed Yattara oraz Alassane Plea to napastnicy którzy w Lyonie nie zaistnieli. Z pewnością na tej liście dziwi nazwisko Kanoute, ponieważ zawodnik znany jest z fantastycznych występów w Sevilli oraz jest jedną z ikon Andaluzyjczyków. Zanim jednak przeniósł się do Sevilli to występował w Olympique Lyon. Przez 3 sezony gry Kanoute uzbierał 54 występy oraz zdobył 11 bramek, potem odszedł do West Hamu, Tottenhamu oraz Sevilli. Kolejny napastnik, który wychował się w Lyonie jest Kameruńczyk Joseph-Desire Job. Pierwsze spotkania dla Les Gones zaliczył już w 1997 roku, w 1999 odszedł do RC Lens. Może poszczycić się 13 bramkami w 45 spotkaniach. Loic Remy od momentu, gdy pierwszy raz pojawił się w pierwszym zespole Lyonu kreowany był na gwiazdę i napastnika z którego będzie wiele pożytku. Obecnie występuje w Las Palmas i może pochwalić się przygodami w kilkunastu klubach z Anglii i Francji. W Lyonie zaliczył 17 spotkań nie zdobywając żadnej bramki. Mohamed Yattara otrzymał w 2012 roku szansę w pierwszym zespole OL. Niestety nie wykorzystał okazji i przez 3 lata pobytu w Lyonie zaliczył 3 gole w 23 występach. Alassane Plea także do pierwszego zespołu dołączył w 2012 roku, lecz opuścił go zaledwie po dwóch sezonach. Obecnie bryluje w OGC Nice. Kolejnym talentem miał być Ishak Belfodil, którego sprowadzono ze szkółki Clermont. Belfodil podobnie jak inni perspektywiczni zagrał 13 spotkań opuścił Lyon i przeniósł się do Parmy. AS Monaco w 2008 roku sprzedało za 4,5 mln € Frederica Piquionne'a. Napastnik rodem z Martyniki rozegrał 26 spotkań, ustrzelił 4 bramki i po dwóch sezonach odszedł do West Ham United. Po fantastycznym sezonie w EA Guingamp na przenosiny do Les Gones zdecydował się Claudio Beauvue. Tylko jeden sezon wystarczył by potwierdzić, że reprezentant Gwadelupy nie zostanie ikoną OL. Sprzedany do Celty Vigo w 2016 roku. Włodarzom Lyonu w 2003 roku udało się ściągnąć jednego z najlepszych strzelców w historii Bayernu - Giovane Elber trafił do Francji w wieku 31 lat, lecz wciąż był głodny gry...przynajmniej tak się wydawało. Elber zaliczył 41 spotkań i strzelił 15 bramek po czym odszedł i wrócił do Bundesligi.

 
Kanoute, Elber, Baros, Carew oraz Frau - 5 wspaniałych napastników, którzy nie przekonywali w barwach Lyonu.

Kolejnym Brazylijczykiem, który nie spełnił oczekiwań był Nilmar. Do Francji trafił w 2004 roku za 5,7 mln € z Internacionalu. W OL występował do 2006 roku, a statystyki ma następujące, mecze: 46, bramki: 7. Sprzedany do Corinthians. Pierre-Alain Frau to kolejny zawodnik, który do Les Gones trafił z Sochaux. Na ten transfer prezes klubu wydał 8,5 mln €, które nie do końca się spłaciło. Frau rozegrał 51 spotkań zdobył 9 bramek i zdobył dwa tytuły mistrzowskie ale gwiazdą Lyonu nigdy nie był. W 2006 odszedł za 5 mln € do PSG. Dwóch ostatnich napastników może i zdobyło dwa razy mistrzostwo Francji oraz w pewnym momencie stanowili o sile zespołu z Lyonu, jednak podsumowując ich sezony ewidentnie trzeba stwierdzić, że stać ich było na wiele więcej. Mowa o Milanie Barosu i Johnie Carew. Czeski napastnik po nieudanej przygodzie w Premiership zdecydował się na Francję. Początkowo dobrze spisywał się w Les Gones, ale z meczu na mecz gdzieś znikał. Tylko 33 spotkania i 7 bramek strzelił "wielki" Czeski talent w Lyonie. John Carew natomiast do Lyonu przybył po nieudanych przygodach w Valencii, Romie oraz Besiktasie. Imponował w pierwszych spotkaniach w lidze i pucharach, lecz po kilku miesiącach jego forma była coraz słabsza. Przez dwa lata gry uzbierał 52 mecze oraz 17 goli po czym odszedł do Aston Villi.
 
Jedenastka najbardziej niespełnionych zawodników Olympique Lyon.

Od momentu przejęcia władzy przez Jeana-Michela Aulasa, Lyon stał się jednym z najpotężniejszych klubów w Ligue 1. Przez lata święcił sukcesy oraz stał się klubem, którego obawiała się elita europejskiej piłki. Nie brakowało im talentów z własnej szkółki, oraz pieniędzy na gwiazdy światowego formatu. W obecnych czasach Lyon może i nie liczy się w walce o mistrzostwo Francji, jednak nadal wypuszcza na rynek nazwiska, które w przyszłości, a może i już stają się gwiazdami futbolu. Może za kilka sezonów prezes Aulas postanowi nie sprzedawać diamentów piłki nożnej do potentatów i sam zbuduje po raz kolejny wielki Olympique Lyon, którego w lidze jak i pucharach będą obawiać się najwięksi.      
continue reading Spełnieni kontra niespełnieni, część VI - Olympique Lyon